Info

Więcej o mnie.








Znajomi
Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Czerwiec3 - 0
- 2016, Maj5 - 1
- 2015, Październik1 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 0
- 2015, Lipiec3 - 0
- 2015, Czerwiec2 - 0
- 2015, Maj3 - 2
- 2015, Kwiecień2 - 0
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik4 - 1
- 2014, Wrzesień4 - 1
- 2014, Sierpień4 - 0
- 2014, Lipiec1 - 0
- 2014, Czerwiec3 - 0
- 2014, Kwiecień1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień2 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Czerwiec2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Wrzesień2 - 0
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
- 2011, Październik1 - 3
- 2011, Wrzesień2 - 0
- DST 47.00km
- Czas 03:00
- VAVG 15.67km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Mister mokrego podkoszulka
Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 05.09.2014 | Komentarze 0
Pogodę, jaka była tego dnia, meteorolodzy zwykli określać mianem "dynamicznej". Rano padał deszcz, a przed południem wyszło słońce i właśnie wtedy pomyślałem sobie: "a dlaczego by nie wyjść na rower?". Godzinę później miało się okazać, dlaczego lepiej było nie wychodzić, lecz wówczas o tym nie wiedziałem, więc wyszedłem. Po paru kilometrach, wskutek nadejścia dużego MMS-a, wyłączyła mi się komórka. Jak wiadomo, telefony komórkowe to urządzenia wyjątkowo złośliwe i obdarzone trudnym charakterem, dlatego odmawiają współpracy zawsze w najmniej oczekiwanym momencie. Kolejnym słabym ogniwem jest czynnik ludzki, który często zapomina PIN-u, tak jak na przykład ja. Dwie próby wpisania go zakończyły się niepowodzeniem i została mi ostatnia szansa. Zmobilizowałem swoje nieliczne szare komórki i sięgnąłem do najgłębszych zakamarków pamięci, po czym drżącym kciukiem wstukałem magiczne cztery cyferki. Telefon ożył, dzięki czemu mogłem odebrać w Lubochni telefoniczną informację o tym, iż pięć kilometrów za mną rozpętała się straszliwa ulewa. Rozejrzałem się po nieboskłonie i stwierdziłem wystąpienie na nim znacznej ilości ciemnych chmur, lecz jednocześnie gdzieniegdzie prześwitywały promienie słońca, co napawało optymizmem. Poza tym odwrót mógłby zakończyć się spotkaniem z ulewą, zatem postanowiłem kontynuować podróż. Dalsza droga upływała mi w atmosferze niepewności i lekkiego niepokoju. Co chwila nerwowo oglądałem się za siebie na chmury, które zdawały się podążać moim śladem z niecnymi zamiarami. Za Czerniewicami zdałem sobie sprawę, że zostałem przez nie otoczony. Poczułem się jak leśna zwierzyna osaczona przez łowczych podczas obławy. Kłębiąca się nade mną bezlitosna para wodna wyraźnie starała się mnie dopaść. Powoli docierała do mnie świadomość beznadziejności mojej sytuacji. I stało się. Gdy przejeżdżałem przez Teodozjów, pogoda straciła cierpliwość i rozpoczęła wodny desant. Schroniłem się pd drzewem, które początkowo dawało dobrą ochronę, jednak po paru minutach zaczęło przeciekać. Na szczęście po następnych paru minutach przestało padać, ale i tak wyszedłem spod drzewa cały mokry. Ciemne chmury w końcu się rozeszły zadowolone z siebie i wyszło słońce, które dość szybko mnie wysuszyło, jakby chciało przeprosić za swoje niegrzeczne koleżanki. Kiedy dojeżdżałem do Budziszewic na widnokręgu zaczęły gromadzić się kolejne chmury i zerwał się wiatr. Pomyślałem, że zostać dwa razy zlanym przez deszcz podczas jednej wycieczce to lekka przesada. Szczęśliwie chmury tym razem zachowały się kulturalnie i udało mi się dotrzeć do domu, nie będąc przez nie więcej niepokojonym.
Zakaz wjazdu do lasu © Ziutoslaw

Legenda polskej motoryzacji © Ziutoslaw

Kapliczka nad strugą w Studziankach © Ziutoslaw

Kolejna kapliczka w Studziankach © Ziutoslaw

Zagroda młynarska w Studziankach © Ziutoslaw

Słonecznikowy zawrót głowy © Ziutoslaw

Jeszcze trochę słoneczników © Ziutoslaw

Święta prawda © Ziutoslaw

Olejarnia w Teodozjowie © Ziutoslaw

Sosny na szczudłach przy drodze z Zaosia do Budziszewic © Ziutoslaw

Huta szkła w Niewiadowie © Ziutoslaw