Info

Więcej o mnie.








Znajomi
Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Czerwiec3 - 0
- 2016, Maj5 - 1
- 2015, Październik1 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 0
- 2015, Lipiec3 - 0
- 2015, Czerwiec2 - 0
- 2015, Maj3 - 2
- 2015, Kwiecień2 - 0
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik4 - 1
- 2014, Wrzesień4 - 1
- 2014, Sierpień4 - 0
- 2014, Lipiec1 - 0
- 2014, Czerwiec3 - 0
- 2014, Kwiecień1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień2 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Czerwiec2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Wrzesień2 - 0
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
- 2011, Październik1 - 3
- 2011, Wrzesień2 - 0
- DST 24.56km
- Czas 01:17
- VAVG 19.14km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Choć burza huczy wkoło nas
Wtorek, 3 maja 2016 · dodano: 18.05.2016 | Komentarze 0
Majowy spacyjer rowerowy to wielki specyjał i rarytet (pod warunkiem, że dopisze pogoda). Dziwne wyrazy użyte przeze mnie w poprzednim zdaniu zaczerpnąłem ze sławnego dzieła Jana Chryzostoma Paska i pojawiają się one tutaj nieprzypadkowo. Tegoroczne Święto Konstytucji 3 Maja postanowiłem bowiem uczcić wizytą w miejscowości, gdzie nasz najsłynniejszy pamiętnikarz epoki baroku spędził pierwsze lata życia, czyli w Węgrzynowicach. Moje plany mogły jednak zostać pokrzyżowane przez ciemne chmury kłębiące się tego dnia na widnokręgu. Wychodząc z domu, liczyłem wszakże na kilka godzin słonecznej pogody. O, jakże byłem naiwny! I jakże okrutnej lekcji pokory chciała mi udzielić tego dnia nieprzebłagana natura! Dojechawszy do Węgrzynowic, spojrzałem w niebo i dostrzegłem sunący w moją stronę po niebie batalion cumulonimbusów przygotowujący się do burzliwej ofensywy. Chmury zaplanowały na ten dzień mokrą robotę, a ja miałem stać się ich ofiarą. Ale trafiły na godnego siebie przeciwnika. Nieraz podczas swoich wyjazdów byłem przez nie napastowany, dzięki czemu nauczyłem się przewidywać ich poczynania i wiem, jak sobie z nimi radzić. Szybko ułożyłem w głowie plan odwrotu, opierając swoja marszrutę o przystanki autobusowe, na których mógłbym schronić się przed ulewą. Przejeżdżając obok każdego z nich, uważnie rozglądałem się po niebie, skrupulatnie szacując swoje szanse dotarcia w stanie suchym do następnego przystanku. W ten sposób dzięki mojej doskonałej taktyce burza zastała mnie siedzącego spokojnie pod wiatą dla rowerów przy Euroglasie i z drwiącym uśmiechem przyglądającego się wyprowadzonym w pole chmurom.
Huta szkła Euroglas w Niewiadowie © Ziutoslaw

Budowa leśnej drogi pod Budziszewicami © Ziutoslaw

Stawy w Węgrzynowicach © Ziutoslaw

Zakręcony most © Ziutoslaw

Miejsce na grilla © Ziutoslaw

Dwór w Węgrzynowicach © Ziutoslaw
Barokowy dwór w Węgrzynowicach zbudowano prawdopodobnie na przełomie XVII i XVIII wieku na miejscu starszego dworu, w którym około 1636 roku przyszedł na świat Jan Chryzostom Pasek. Przyszły pamiętnikarz młodości uczył się w kolegium jezuickim w Rawie Mazowieckiej, a następnie w latach 1656-1667 służył w wojsku, m.in. pod komendą Stefana Czarnieckiego, walcząc ze Szwedami, Węgrami, Rosjanami i biorąc udział w wyprawie do Danii. W roku 1667 ożenił się z kilkanaście lat starszą od niego, majętną wdową Anną z Remiszewskich Łącką. Osiadł na wsi w Krakowskiem i wiódł odtąd żywot ziemiański, utrzymując się z dzierżawienia wsi i dożywocia żony. Pasek miał bardzo burzliwy temperament i awanturnicze usposobienie, czego wyrazem było częste uczestnictwo w procesach sądowych - oskarżano go o liczne zakłócenia spokoju, awantury oraz najazdy na dwory szlacheckie. Zachowały się przekazy o tym, jak Pasek zmusił wchodzącego mu w szkodę pachołka do zjedzenia surowego zająca albo jak morzył głodem uwięzionego kowala. Pięciokrotnie został skazany na banicję, a w 1700 roku na infamię. Swe słynne pamiętniki spisał prawdopodobnie w latach 1690-1695. Zyskały one miano najwybitniejszego utworu pamiętnikarskiego literatury staropolskiej. Ze względu na staropolskie słownictwo i wiele łacińskich wtrąceń nie jest to lektura łatwa, ale warto przez nią przebrnąć, choćby po to, żeby zapoznać się z sarmackim poczuciem humoru, którego w „Pamiętnikach” nie brakuje.
Pasek był znanym hodowcą zwierząt (nie tylko futerkowych). W swoim majątku w Olszówce wybudował wolierę, której hodował różne gatunki ptaków. Opisuje ją następująco: „zwierzyniec ptaszy […] miałem zbudowany, kratami drutowymi nakryty, a w nim ptastwo omnis generis [wszelakiego rodzaju], które tylko mogły się znajdować w Polszcze, gniazdka robiło i lęgło się na drzewkach, tam posadzonych, a nie tylko to ptastwo, co może być w Polszcze, ale i insze, cudzoziemskie, cokolwiek mogłem przybrać i skądkolwiek zaciągnąć.”
Pamiętnikarz umiał postępować z dzikimi zwierzętami i wiele z nich udomowił, czym nie omieszkał pochwalić się na kartach swojego dzieła: „W tym zaś osobliwą miałem komplacencyją, żem zawsze dzikich zwierzów tak ćwiczył, że to i łaskawe było, i ze psy przestawało i równo ze psy swego dzikiego brata goniło. Przyjechał kto do mnie, to liszka po podwórzu z chartami igra; wnidzie do izby, to szyc pod stołem leży, a zając na nim siedzi. Potkałli mię też kto nieznajomy, na polowanie jadącego, obaczył, a tu idzie kilkoro chartów pięknych, wyżłów kilka, a tu liszka między nimi, kuna, jaźwiec, wydra; zając też ze dzwonkami za koniem podskakuje, jastrząb u myśliwca na ręce, kruk nade psy lata, czasem też padnie na charcie i tak się powozi; to się ów tylko żegnał: »Dla Boga! czarnoksiężnik to: zwierz wszelaki między psy chodzi. Czego szuka? Czemu tych nie szczuje, co za nim chodzą?«
Do historii przeszła jego tresowana wydra zwana Robakiem. W „Pamiętnikach” Pasek tak opisuje umiejętności swojej podopiecznej:
„Najpierwej, ze mną sypiała w pościeli, a była tak ochędożna, że nie tylko w pościeli źle nie uczyniła, ale pod łóżkiem nic, ale poszła do jednego miejsca, gdzie jej stawiano skorupkę; to tam dopiero odprawiła swój wczas. Druga, stróż taki w nocy, Panie zachowaj, do łóżka przystąpić; chłopcu ledwie pozwoliła z butów zzuć, a potym już nie ukazuj się, bo narobiła wrzasku takiego, że się musiał obudzić, choćby najtężej spał. A kiedym był pijany, to ona po piersiach deptała wrzeszcząc tak długo, że obudziła, gdy się kto koło łóżka przechodził. A w dzień spała tak, rozwaliwszy się gdziekolwiek, że choć ją na ręce wziął, to oczów nie rozdziewiła; tak bestyja konfidowała człowiekowi! Surowej ryby, surowego mięsa nie chciała jeść; nawet kiedy w piątek albo w post uwarzono jej kurczę lub gołębie, a nie włożono pietruszki i nie dano tak, jako należy, to nie chciała jeść. Rozumiała też tak jak owo i pies: »Nie daj ruszać!« Kiedy mię kto poszarpnął za suknią a rzekłem: »Rusza« - to skoczyła z krzykiem przeraźliwym, szarpała za suknią, za nogi, równo ze psem, którego też jednego tylko kochała - zwał się Kapreol, niemiecki, kosmaty - i u niego się wszystkiego nauczyła i inszych sztuk. Z tym psem tylko swoję miała komitywę, że to był izbedny i w drodze bywał z nią wespół. Inszych psów nie lubiła i jak do izby przyszedł, zaraz go wycięła, choćby był najroślejszy chart.”
Oprócz tego wydra na polecenie Paska łowiła ryby i przynosiła je na brzeg, co przydawało się zwłaszcza w podróży, gdyż dzięki temu Pasek nie był zmuszony do stołowania się w karczmach. Bywały też z nią kłopoty, na przykład gdy ugryzła w rękę księdza, który wziął ją do ręki, myśląc, że to futrzany rękaw. „Ksiądz z bólu i z przestrachu zemdlał, ledwie się go dotrzeźwiono.”
O przymiotach zwierzęcia dowiedział się w końcu król Jan III Sobieski i poprosił Paska o podarowanie mu wydry. Królowi się nie odmawia, więc Pasek oddał mu wydrę, a swój żal opisał w słowach: „Ale mi było tak miło, jakoby mię ostrym grzebłem po gołej skórze drapał.” Podczas pobytu króla w Wilanowie, wskutek niedopilnowania, wydra uciekła i zginęła z ręki dragona, który nie zdawał sobie sprawy, z czyim zwierzęciem ma do czynienia. Rozgniewany król kazał go rozstrzelać, lecz księża uprosili go o złagodzenie kary. Jak się wkrótce okazało, była to niedźwiedzia przysługa. Dragon został skazany na „praszczęta” czyli wielokrotne przepędzenie pomiędzy dwoma szpalerami uzbrojonych w baty, kije lub rózgi żołnierzy. „Stanął tedy regiment dwiema szeregami według zwyczaju; dekret taki, żeby piętnaście razy biegał, odpoczywając nihilominus [jednakże] na skrzydłach. Przebieżał dwa razy - ludzi w regimencie półtora tysiąca, kożdy po razu zatnie - trzeci raz padł w pół szeregu; nad prawo sieczono i leżącego.” Dragon zmarł w kilka dni po wymierzeniu kary.

Odważny biegacz © Ziutoslaw
Na koniec piosenka, której słowa przypomniały mi się podczas ucieczki przed złowrogimi siłami natury.