Info

Więcej o mnie.








Znajomi
Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Czerwiec3 - 0
- 2016, Maj5 - 1
- 2015, Październik1 - 0
- 2015, Wrzesień5 - 0
- 2015, Sierpień4 - 0
- 2015, Lipiec3 - 0
- 2015, Czerwiec2 - 0
- 2015, Maj3 - 2
- 2015, Kwiecień2 - 0
- 2014, Listopad1 - 0
- 2014, Październik4 - 1
- 2014, Wrzesień4 - 1
- 2014, Sierpień4 - 0
- 2014, Lipiec1 - 0
- 2014, Czerwiec3 - 0
- 2014, Kwiecień1 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik4 - 2
- 2013, Wrzesień2 - 0
- 2013, Sierpień2 - 0
- 2013, Lipiec1 - 0
- 2013, Czerwiec2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Wrzesień2 - 0
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj1 - 0
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
- 2011, Październik1 - 3
- 2011, Wrzesień2 - 0
- DST 53.82km
- Czas 03:30
- VAVG 15.38km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Podmoskiewski wieczór
Sobota, 4 lipca 2015 · dodano: 14.07.2015 | Komentarze 0
Był to najgorętszy jak do tej pory weekend tego roku. Aby uniknąć ugotowania się, usmażenia bądź upieczenia w pełnym słońcu, rozważałem dwie opcje wyjścia na rower: poranną lub wieczorną. Nie zastanawiałem się długo (a właściwie to wcale) - pierwszą ewentualność od razu odrzuciłem ze względu na wiążącą się z nią bardzo nieprzyjemną czynność wczesnego wstawania. Tak więc około godziny 17:30 znalazłem się w Brzezinach, gdzie rozpoczęła się moja kolejna wielka rowerowa przygoda. W jedno popołudnie miałem zwiedzić Moskwę i Syberię, a wszystko to po Wódce (i nie chodzi tutaj o jakieś alkoholowe delirium). Zapowiadała się więc ciężka przeprawa. I taka była w rzeczywistości. Wyjechawszy z Brzezin i znalazłszy się wśród pól i łąk, poczułem, że coś złego dzieje się z moim nosem. Wtedy przypomniałem sobie, że jestem uczulony na pyłki traw, które o tej porze roku są wydzielane w obfitości przez złośliwą roślinność. Chociaż przeszedłem kiedyś trwające kilka lat odczulanie, mój nos przypominał w tym momencie niedokręcony kran, a okoliczni mieszkańcy byli informowani o moim pojawieniu się słyszalnymi z oddali odgłosami kichania, dobiegającymi z mojego otworu gębowego. Jakby tego mało, w Małczewie przytrafiła mi się kolizja drogowa ze słupem linii energetycznej, umieszczonym, jak to w Polsce bywa, na środku chodnika. W słup wjechałem centralnie przednim kołem, zapatrzywszy się wcześniej na ekran telefonu komórkowego. Rower wydał dźwięk podobny do jęknięcia, a ja zsunąłem się z siodełka, ale na szczęście moja głowa nie doznała bliskiego spotkania ze słupem. Po sprawdzeniu, czy nic nie odpadło od roweru (na przykład koło), udałem się do Wiączynia Dolnego na poszukiwania ruin dworu, jednak pośród gęstych traw wydzielających pyłki i rozłożystych drzew nie udało mi się go znaleźć. W tej sytuacji pocieszenie mogła mi przynieść tylko Wódka. Jest to bardzo sympatyczna miejscowość położona na obrzeżach Łodzi, na wzgórzach w otoczeniu lasów. Po Wódce jechało mi się faktycznie jakby weselej, lecz to chyba ze względu na fakt, iż słońce zaczęło chylić się ku zachodowi i zrobiło się chłodniej. Następnie zacząłem przygotowywać się do najazdu na Moskwę, kiedy to na mojej drodze pojawił się plac budowy autostrady A1 ze strzegącym go ochroniarzem i wielkim czarnym psem. Zapewniany o tym, że "nie ugryzie", przeszedłem grzecznie na miękkich nogach obok warczącej na mnie kudłatej bestii, która najwyraźniej miała ochotę na kęs świeżego mięska z mojego jędrnego udźca lub zadźca i pojechałem dalej. Zdobywszy Moskwę, postanowiłem iść za ciosem i ruszyłem do Syberii, gdzie dotarłem tuż po zachodzie słońca. Z powodu narastających ciemności zamontowałem na rowerze przepisowe oświetlenie a na sobie kamizelkę odblaskową i świecąc się jak robaczek świętojański, za to pewny swojego bezpieczeństwa, udałem się w drogę powrotną do Brzezin.
650-lecie potwierdzenia praw miejskich Brzezin © Ziutoslaw
Nie wiadomo dokładnie, kiedy Brzeziny uzyskały prawa miejskie, przypuszczalnie było to pod koniec XIII wieku. Historię Brzezin jako miasta datuje się jednak od 1364 roku, czyli od potwierdzenia przez króla Kazimierza Wielkiego przywileju lokacyjnego i praw nadanych miastu.

Klasztor franciszkanów w Brzezinach © Ziutoslaw
Reformaci, czyli odłam zakonu franciszkańskiego, zostali sprowadzeni do Brzezin w 1627 r. przez Kacpra Lasockiego, współwłaściciela miasta. Miał on wznieść klasztor jako pokutę za swoich przodków, którzy sprzyjali reformacji, jednak drewniany zespół klasztorny stanął dopiero po śmierci fundatora w 1639 r. za sprawą Adam Wolskiego i jego żony, również współwłaścicieli miasta. Obecny murowany zespół klasztorny powstał w początkach XVIII stulecia. Został ufundowany przez Adama i Teofilę Lasockich. Kościół ukończono i poświęcono w 1700 r., a klasztor kilka lat później. Zabudowania klasztorne opasano murem w 1736 r. W latach 1755–1763 świątynia otrzymała jednolite wyposażenie wnętrza, dzieło snycerza Józefa Eglaunera.

Kościół pw. św. Franciszka z Asyżu w Brzezinach - wzniesiony ok. 1700 r © Ziutoslaw

Przyklasztorny amfiteatr © Ziutoslaw

Kościół św. Anny w Brzezinach z 1719 r © Ziutoslaw
Z niepotwierdzonych danych wynika, że drewniany kościół istniał już tu w XV w. W 1502 r. w kościele zostali osadzeni księża misjonarze za sprawą Stanisława Lasockiego. W 1616 r. wzniesiono murowaną kaplicę fundacji wojewody podlaskiego Stanisława Warszyckiego. W roku 1719 na miejscu starego kościoła wzniesiono nowy z funduszy mieszczanina brzezińskiego Stanisława Bujakiewicza. Zachowana została murowana kaplica. Prawdopodobnie postawiono wówczas drewnianą dzwonnicę i parkanowe ogrodzenie.
Na początku XXI wieku z powodu tragicznego stanu świątyni, zawiązał się Społeczny Komitet Odnowy Kościoła Świętej Anny w Brzezinach, którego celem była zbiórka funduszy na ratowanie zabytku. Dzięki podjętym przez Komitet działaniom kościół został wyremontowany. W 2013 r. Generalny Konserwator Zabytków docenił "staranne rozpoznanie obiektu i zachowanie w dużym stopniu autentyzmu substancji zabytkowej" i przyznał parafii oraz społecznemu komitetowi tytuł "Zadbany Zabytek".

Dwór z 1920 r. w Witkowicach © Ziutoslaw

Dwór z 1918 r. w Małczewie © Ziutoslaw

Budowa autostrady A1 pod Nowosolną © Ziutoslaw

Budowa autostrady A1 pod Moskwą © Ziutoslaw

Kościół Mariawitów w Grzmiącej (1908-1911 r.) © Ziutoslaw
Kościół Mariawitów to katolickie, polskie wyznanie powstałe na przełomie XIX i XX w. pod wpływem objawienia otrzymanego w 1893 r. przez rzymskokatolicką zakonnicę, Feliksę Magdalenę Kozłowską. Nazwa „mariawita" pochodzi od łacińskich słów „Mariae vita (imitans)" – „(naśladujący) życie Maryi", od zalecanego wiernym życia w pokorze, miłości bliźniego i zgodnie z wolą Bożą. W 1935 roku mariawityzm podzielił się na dwa nurty: Katolicki i Starokatolicki.
Historia parafii mariawickiej w Grzmiącej wiąże się z osobą kapłana Augustyna Gostyńskiego, który będąc wikariuszem parafii rzymskokatolickiej w Brzezinach, związał się ze Zgromadzeniem Kapłanów mariawitów. Po ogłoszeniu klątwy papieskiej potępiającej mariawitów w 1906 r. ojciec Augustyn musiał opuścić kościół w Brzezinach. Duża liczba wiernych i bliskość miasta Brzeziny spowodowały, że wybór lokalizacji padł na wieś Grzmiąca. Budowę kościoła rozpoczęto w 1908 roku i trwała do 1911 roku, a prowadził ją kapłan Kazimierz Kaczyński. Nowo wybudowany kościół został poświęcony przez ówczesnego ordynariusza diecezji łódzko-śląskiej biskupa Leona Marię Andrzeja Gołębiowskiego. Świątynia w Grzmiącej stała się filią parafii Niesułków - Lipka.

Rosyjskie klimaty między Łodzią a Brzezinami © Ziutoslaw
Wódka na zdjęciu jest przekreślona nie dlatego, że jestem abstynentem, lecz dlatego, że mimo przejechania przeze mnie miejscowości wzdłuż i wszerz nigdzie nie znalazłem tablicy bez skreślenia.

Zachód słońca nad Syberią © Ziutoslaw
A teraz piosenka będąca motywem przewodnim tej wycieczki - "Podmoskownyje wieczera" w wykonaniu fachowców od wojaczki i śpiewu, czyli chóru Armii Czerwonej. Niech oni lepiej pozostaną przy śpiewaniu.
- DST 59.00km
- Czas 03:35
- VAVG 16.47km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Odkrywanie Skierniewic
Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 09.07.2015 | Komentarze 0
Pewnego dnia, nieoczekiwanie dla mnie samego, zakiełkowała w mojej głowie myśl, że może warto byłoby za cel kolejnej wycieczki obrać miasto Skierniewice i przekonać się osobiście, co ciekawego jest tam do zwiedzenia. Skierniewice nie stanowią raczej żelaznej pozycji w przewodnikach krajoznawczych i nie są odwiedzane przez tabuny wycieczkowiczów, jednak, jak się okazuje, i tam można znaleźć coś ciekawego do obejrzenia. Moją uwagę zwróciły szczególnie dwa pomniki w postaci czołgu i samolotu, prezentujące radziecką myśl techniczną lat 40., ale to ze względu na mój specyficzny gust. Na szczęście oprócz tych dwóch niewątpliwych magnesów na turystów w Skierniewicach znajdują się także bardziej typowe atrakcje. Miasto przywitało mnie nieco senną atmosferą, którą urozmaicił na chwilę przechodzący akurat ulicami marsz w obronie tradycyjnych wartości rodzinnych (Skierniewice przez wiele lat były miastem duchownym, należącym do arcybiskupów gnieźnieńskich, więc tradycja zobowiązuje). Widok wyludnionych ulic skłonił mnie do wszczęcia poszukiwań, mających na celu wyjaśnienie, gdzie podziali się mieszkańcy miasta. Większe skupiska ludności udało mi się zaobserwować w parku miejskim, który został niedawno zmodernizowany, dzięki czemu przebywanie w nim dostarcza pozytywnych wrażeń. Liczna grupa mieszkańców przemieściła się w południowe rejony Skierniewic, gdzie zlokalizowany jest zalew ze sztuczną plażą, cieszący się tego dnia dużą popularnością z powodu wysokiej temperatury.Po tym niezbyt składnym wstępie pora przejść do konkretów. Na początek ciekawostka dotycząca pochodzenia nazwy miasta, wyjaśniająca je przy pomocy niezbyt wiarygodnej legendy. Dawno, dawno temu w pobliskich borach polował pewien książę. Okoliczni mieszkańcy mieli zwyczaj rozpalać w nocy ogniska, by książęcy orszak trafił do osady. Pewnego razu książę zapędził się na niedźwiedzia i zabłądził w lesie. Błąkał się całą noc, nie mogąc dostrzec blasku ognia. Gdy wreszcie rankiem dotarł do osady, mieszkańcy spali. Rozgniewany książę zakrzyknął: Skier nie widzę! I w ten oto sposób powstała nazwa miasta (więcej ciekawostek tutaj: http://turystyka.um.skierniewice.pl/strona-glowna/informacje-2/ciekawostki/, proszę sobie doczytać). Pierwsza lepiej udokumentowana informacja o Skierniewicach pochodzi z roku 1359, kiedy arcybiskup Jarosław Bogoria ze Skotnik spotkał się z księciem mazowieckim Siemowitem III, który potwierdził arcybiskupią własność tych terenów, a mieszkańców wsi obdarzył nowymi przywilejami. Miastem Skierniewice stały się 19 lutego 1457 roku.
Najbardziej znanym zabytkiem Skierniewic jest dworzec kolejowy wybudowany w stylu gotyku angielskiego w roku 1874. Kręcono tu sceny do filmów „Ziemia obiecana” i „Lalka”. Skierniewicki dworzec pojawia się w powieści Bolesława Prusa, co doskonale pamiętamy z czasów szkolnych, kiedy wszyscy zaczytywaliśmy się w jego dziełach.

Dworzec kolejowy w Skierniewicach © Ziutoslaw

Wnętrze dworca © Ziutoslaw

Socjalistyczne sgraffito © Ziutoslaw

Autoportret z Wokulskim © Ziutoslaw

Parowóz OKl27-10 przy bramie skierniewickiej parowozowni © Ziutoslaw
Parowozownia była niestety tego dnia nieczynna. Aby uniknąć mojego losu i nie oglądać parowozów zza ogrodzenia, należy zawczasu wejść na stronę http://www.psmk.org.pl i zapoznać się z terminami jej otwarcia.

Czołg T-34-85 w Skierniewicach upamiętniający przełamanie oporu hitlerowców przez wojska radzieckie © Ziutoslaw

Brama parkowa © Ziutoslaw
Historia skierniewickiego parku sięga połowy XIV wieku. Początkowo był to ogród przy dworze arcybiskupim. W XVIII w. przy pałacu istniała oranżeria z drzewkami pomarańczowymi, ogród włoski, sady oraz winnice. Za czasów prymasa A. Ostrowskiego w parku znajdowały się kaskady, groty, altany, 4 sadzawki i tarasy nad brzegiem rzeki. Skierniewicki park znacznie upiększył Ignacy Krasicki, upodobniając go do parków w Smolanach. Wiek XX nie był szczęśliwym czasem dla parku, który stawał się coraz bardziej zaniedbany i zarastał dziką roślinnością. W 2013 roku rozpoczęto modernizację parku. Jednym z najciekawszych elementów zrewaloryzowanego parku są ogrody w stylu francuskim, znajdujące się w jego zachodniej części. W ramach inwestycji odbudowano także wyspę po lewej stronie koryta rzeki Łupi. Prowadzą na nią dwa nowe mostki, których projekty zaczerpnięto z XIX-wiecznego angielskiego katalogu ogrodniczego.

Amfiteatr w Parku Miejskim w Skierniewicach © Ziutoslaw

Ogród w stylu francuskim © Ziutoslaw

Wzorki na trawniku © Ziutoslaw

Pałac prymasowski w Skierniewicach © Ziutoslaw
Najcenniejszym zabytkiem Skierniewic jest położony w rozległym parku krajobrazowym pałac arcybiskupów gnieźnieńskich zwany też pałacem prymasowskim – obecnie siedziba Instytutu Ogrodnictwa. Pałac wybudowany został w latach 1609-1617 w stylu renesansowym na miejscu drewnianego dworu. W 1762 r. pałac został rozbudowany w stylu klasycystycznym wg projektu E. Szregera. Wokół powstały budynki gospodarcze, park i oranżeria, dając początek istniejącej do dziś Osadzie Pałacowej. Pałac stanowił siedzibę arcybiskupów, m.in.: Ignacego Karsickiego, a także marszałka francuskiego L. Davout oraz rezydencję letnią Wielkiego Księcia Konstantego, a następnie carów Mikołaja I i Aleksandra I. W 1884 r. w pałacowych murach odbył się Zjazd Trzech Czarnych Orłów – władców państw zaborczych.

Pałac Ślubów - po ślubie może już nie być tak różowo © Ziutoslaw

Detale architektoniczne © Ziutoslaw

Drewniany dworek z II poł. XVIII w. w Skierniewicach © Ziutoslaw
W modrzewiowym dworku ostatnie 10 lat życia spędziła młodzieńcza miłość i muza Fryderyka Chopina, śpiewaczka – Konstancja Gładkowska. Specjalnie dla niej wybitny muzyk skomponował pieśni: „Gdzie lubi” i „Życzenie”. O Konstancji Skierniewiczanie mówili z szacunkiem „narzeczona Chopina”.

Kościół św. Jakuba (1781–82 r.) © Ziutoslaw

Skierniewicki rynek © Ziutoslaw

Ławeczka Profesora Pieniążka © Ziutoslaw
Profesor Szczepan Aleksander Pieniążek był założycielem i długoletnim dyrektorem Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach. W historii polskiego sadownictwa zapisał się jako naukowiec, który zrewolucjonizował system produkcji owoców. To on wprowadził do polskich sadów m.in. odmiany jabłek McIntosh, Idared, Cortland, Lobo. Jego słynne zdanie, które zapisała historia nauki to: ”chcę doprowadzić do tego, żeby 1 kg jabłek kosztował mniej niż 1 kg chleba”.

Kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny © Ziutoslaw

Samolot MiG-15bis n/b 464 © Ziutoslaw

Zalew Zadębie w Skierniewicach © Ziutoslaw

Prawie jak spalski © Ziutoslaw
- DST 61.00km
- Czas 03:40
- VAVG 16.64km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Brzustów - miejscowość z widokami
Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 05.07.2015 | Komentarze 0
Jakiś czas temu wpadła w moje wścibskie łapska mapa okolic Spalskiego Parku Krajobrazowego wydawnictwa Compass, na której dostrzegłem trzy punkty widokowe zlokalizowane w miejscowości Brzustów. Spragniony pięknych widoków postanowiłem niezwłocznie się tam udać w celu delektowania się urzekającymi pejzażami malowanymi przez naturę. Jednak, jak to w życiu bywa, najpierw musiałem pokonać po drodze kilka trudności i przeciwności losu. Był to dzień święta Bożego Ciała, więc obawiałem się spotkania z jakąś procesją. Jak się wkrótce okazało moje obawy były całkowicie słuszne a nawet profetyczne, gdyż w Białobrzegach po przejechaniu skrzyżowania spotkałem się twarzą w twarz z księdzem i parafianami. Poczekałem aż zakończą postój przy kapliczce, żeby nie zakłócać im uroczystej chwili i ruszyłem dalej. Za Ciebłowicami na mojej drodze wyrósł nagle las, ale byłem na to przygotowany. Nie byłem natomiast przygotowany na przejazd piaszczystą drogą za lasem i ugrzązłem w piachu. Wydostawszy się z sypkiej pułapki, zostałem zaatakowany przez ujadającego psa, dzięki któremu poprawiłem chwilowe tempo podróży. Po tych przygodach nareszcie znalazłem się w Brzustowie i mogłem skupić się na podziwianiu widoków. W miejscu zaznaczonym na mapie jąłem rozglądać się dookoła i wpatrywać zapierających dech w piersiach krajobrazów, lecz to co zobaczyłem nie do końca pokrywało się z moimi oczekiwaniami. Widocznie autorzy mapy są bardziej wyczuleni na walory estetyczne przyrody niż ja. Pogodziwszy się z tym, udałem się w drogę powrotną urokliwym szlakiem rowerowym prowadzącym przez las z Brzustowa do Spały.
Krajobraz z pociągiem © Ziutoslaw

Brzustów - punkt widokowy nr 1 © Ziutoslaw

Piaskownia w Brzustowie © Ziutoslaw

Brzustów - okolice punktu widokowego nr 2 © Ziutoslaw

Brzustów - punkt widokowy nr 3 © Ziutoslaw

Staw w Kolonii Brzustów © Ziutoslaw

Robota bobra? © Ziutoslaw

Łabędź © Ziutoslaw

Widok na Pilicę z mostu im. Tadeusza Buka © Ziutoslaw

Kłódki zakochanych ma moście w Spale © Ziutoslaw

Bocian na włościach © Ziutoslaw
- DST 77.00km
- Czas 04:30
- VAVG 17.11km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Obserowanie obserwatorium
Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 04.07.2015 | Komentarze 0
Majowe weekendy upłynęły mi pod znakiem spotkań towarzyskich, w wyniku czego czas, który mogłem poświęcić swojemu rowerowi, uległ drastycznemu skróceniu. 16 maja przebywałem w Warszawie na Nocy Muzeów, gdzie odwiedziłem między innymi galerię sztuki Zachęta, które to miejsce pozostawiło niestety w mojej pamięci niezatarte wspomnienie. Będąc tam, poczułem się zachęcony, ale do jak najszybszego opuszczenia tego przybytku dewiacji, degrengolady i rozpusty. Kolejny weekend spędziłem w Szkocji i dopiero w ostatnią sobotę maja znalazłem czas dla swojego dwukołowego pojazdu, który wydawał mi się już trochę zniecierpliwiony tą długą rozłąką. Aby zrekompensować mu trwające prawie miesiąc rozstanie, zabrałem go w daleką podróż do Kurowic, Bukowca, Bedonia i Gałkowa, gdzie odkrywaliśmy wspólnie nowe miejsca oraz zwiedzaliśmy nieznane nam wcześniej obiekty i nim się spostrzegłem pobiłem swój dotychczasowy rekord długości wycieczki o cały 1 km. Jadąc w tę trasę, byłem powodowany chęcią zobaczenia obserwatorium astronomicznego w Bukowcu, którego zbudowanie wydaje mi się bardzo ciekawą i obiecującą inicjatywą. Przez chwilę obserowałem budowlę zza siatki, a następnie udałem się do Nowego Bedonia na poszukiwania ruin pałacu, co okazało się niełatwe i mogło mi się nie udać, gdybym nie spotkał na swojej drodze pary młodych ludzi zajmujących się głównie sobą, którzy jednak znaleźli chwilę, by wskazać mi drogę. Budynek pałacu grozi zawaleniem, co zachęciło mnie do wejścia do środka, lecz na przeszkodzie stanęło mi gruzowisko z wystającymi tu i ówdzie gwoździami, postrzępionymi kawałkami drewna oraz odłamkami szkła. Nie chcąc zostać sperforowanym przez gwoździe i drzazgi oraz pocięty na plasterki przez szkło, opuściłem niegościnny teren i wyruszyłem w drogę powrotną przez Gałków.
Staw rybny na rzece Miazdze w okolicach Kotlin © Ziutoslaw

Zagroda młyńska w Kotlinach © Ziutoslaw

W starym młynie © Ziutoslaw

Zapora wodna na rzece Miazdze © Ziutoslaw

Kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Kurowicach wybudowany w latach 1902–1913 © Ziutoslaw

Kościół w Kurowicach - sygnaturka © Ziutoslaw

Obserwatorium astronomiczne w Bukowcu © Ziutoslaw
Obserwatorium Astronomiczne im. Papieża Sylwestra II w Bukowcu powstało w 2010 roku z inicjatywy dwóch miłośników astronomii Pawła Maksyma i Łukasza Wieteski przy wsparciu dyrektorki szkoły podstawowej, obok której zostało wybudowane - Aliny Kmiecik oraz Gminy Brójce. Pomysł budowy zrodził się podczas Zlotu Miłośników Astronomii w Bukowcu w maju 2006 roku. Od 2005 r. odbywały się tam regularne spotkania o tematyce astronomicznej. W pierwszym roku działalności obserwatorium wykonano w Bukowcu blisko 40 wyznaczeń momentów zakryć gwiazd – zarówno przez Księżyc jak i planetoidy, wykonano kilkanaście obserwacji fotometrycznych komet i gwiazd zmiennych, rozpoczęto obserwacje astrometryczne asteroid, obserwowano meteory. Bukowieckie obserwatorium gościło pasjonatów astronomii z całego świata, między innymi z Włoch, Wielkiej Brytanii, Czech, Słowacji, Ukrainy, USA a nawet Peru i Chile. W obserwatorium regularnie odbywają się otwarte pokazy nieba, podczas których można wzbogacić swoją wiedzę astronomiczną i popatrzeć przez teleskop.(http://www.oabukowiec.pl/)

Zabytkowa pompa strażacka przed remizą w Bukowcu © Ziutoslaw

Ruiny pałacu w Bedoniu Nowym © Ziutoslaw
Pałac w Bedoniu Nowym został wybudowany w roku 1880 z inicjatywy rodziny Kochanowskich. Obecna forma została nadana dworu po odbudowie ze zniszczeń wojennych w około 1917 roku. W 1945 roku majątek wraz z dworem został przejęty przez Lasy Państwowe i do dziś pozostaje ich własnością.
Nowy Bedoń jest znany (przynajmniej w kręgach leśników) również z tego, iż znajduje się tutaj Ośrodek Rozwojowo-Wdrożeniowy Lasów Państwowych. Placówka zajmuje się między innymi wydawaniem materiałów promocyjnych, oceną nasion i ekspertyzami gleby, szkoleniami dla Straży Leśnej, testowaniem maszyn dla leśnictwa oraz realizacją filmów przyrodniczych. Te ostanie emitowała na początku tego roku w niedzielne popołudnia telewizja TV Polonia. (http://www.bedon.lasy.gov.pl)

Cmentarz z czasów I wojny światowej w Gałkowie Małym © Ziutoslaw
Dnia 23 listopada 1914 r. na polach Gałkowa rozegrała się duża bitwa między oddziałami niemieckimi (w tym 3 Dywizją Gwardii pod dowództwem gen. Litzmanna) i rosyjskimi (6 Dywizja Syberyjska). Niemcy pokonali Rosjan i przebili się przez ich linie. Zginęło wówczas ok. 500 żołnierzy rosyjskich, których upamiętnia kamienny pomnik na cmentarzu. W lesie otaczającym cmentarz znajdują się pozostałości okopów oraz innych umocnień. Po tej bitwie Litzmanna okrzyknięto "Lwem spod Brzezin". Na jego cześć 11 kwietnia 1940 Łódź okupanci przemianowali na Litzmannstadt, a Brzeziny na Löwenstadt (od „Löwe von Brzeziny”).
Na koniec, dla rozluźnienia, teledysk z pojawiającymi się nieoczekiwanie w różnych momentach Szkotami.
- DST 27.00km
- Czas 02:00
- VAVG 13.50km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiosenny rekonesans
Niedziela, 3 maja 2015 · dodano: 05.06.2015 | Komentarze 0
W Święto Konstytucji postanowiłem udać się na mały reconnaissance. Celem mojej ekspedycji była ocena bezpieczeństwa pieszych na przejściach pod torami na odcinku Przesiadłów-Wykno z elementami analizy hydrologicznej okolic Zaosia. Wnikliwe oględziny pierwszego z przejść zlokalizowanego w pobliżu Przesiadłowa wykazały istotne wady omawianego obiektu. Przejście jest stare i brzydkie, a beton, z którego jest wykonane, kruszy się i odpada, a także razi uczucia estetyczne osób z niego korzystających. Ponadto jego wysokość jest odpowiednia dla leśnych skrzatów lub drobnej zwierzyny płowej, a nie dla dorosłych osobników z gatunku homo sapiens. Ludzie mierzący powyżej 1,5 m (lub zwierzęta posiadające bujne poroże) przy przechodzeniu tamtędy narażeni są na konieczność schylania, co przy częstym korzystaniu z przejścia może skutkować bólem pleców i skrzywieniem kręgosłupa. Dodatkowo ze stropu wystają postrzępione krawędzie metalowych rur, z których kapie ciecz o konsystencji i cechach optycznych wody, co stwarza niebezpieczeństwo zranienia i zmoczenia głowy. Kolejom państwowym zalecam niezwłoczne przebudowanie opisywanego przejścia. Po dokładnej kontroli budowli skierowałem się do ujezdzkiego parku, gdzie odkryłem tajemniczą dziurę w ziemi o nieznanej proweniencji i niewiadomej funkcji. Wyjaśnienie pochodzenia i przeznaczenia dziury wymaga dalszych badań terenowych i pogłębionych analiz geologicznych. Następnie wyruszyłem do lasu za miejscowością Wykno, by dokonać lustracji kolejnego przejścia pod torami. Tamtejsza budowla może byś stawiana za wzór tego typu obiektów. Posiada odpowiednią szerokość i wysokość, a przechodzenie nią stanowi czystą przyjemność i jest rekomendowane osobom przekraczającym tory w tym rejonie. Następnym odwiedzonym przeze mnie miejscem było wyschnięte jezioro Subina nieopodal Zaosia. Mapy z lat 60. ubiegłego wieku, a także opowieści mieszkańców, wskazują na występowanie tam wówczas zbiornika wodnego, jednak podczas swojej inspekcji nie stwierdziłem obecności akwenu. Na zakończenie tego niezwykle owocnego wyjazdu podążyłem do Zaosia, gdzie dokonałem audytu wyremontowanej niedawno drogi wojewódzkiej nr 715. Jakość wykonanych prac i końcowy efekt wizualny przeprowadzonych robót oceniłem pozytywnie.
Nadjeżdża pociąg © Ziutoslaw

...i pojechał © Ziutoslaw

Przejście pod torami w okolicach Przesiadłowa © Ziutoslaw

Pałac w Ujeżdzie © Ziutoslaw

Kartusz z herbem Ostrowskich - Rawicz © Ziutoslaw

Tajemnicza dziura w ziemi © Ziutoslaw

Uciekające bociany © Ziutoslaw

Przejście pod torami w okolicach Wykna © Ziutoslaw

Omszałe konary nad wyschniętym jeziorem Duża Subina © Ziutoslaw

Budki dla ptaków nad Dużą Subiną © Ziutoslaw

Mikrowąwóz w okolicach Zaosia © Ziutoslaw

Droga DW 715 w Zaosiu w czerwcu 2014 roku i obecnie © Ziutoslaw

Droga DW 715 w Zaosiu w czerwcu 2014 i obecnie © Ziutoslaw

Huta szkła Euroglas w Niewiadowie © Ziutoslaw
- DST 64.00km
- Czas 04:00
- VAVG 16.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Na tropie inowłodzkich bunkrów
Sobota, 2 maja 2015 · dodano: 14.05.2015 | Komentarze 2
W sierpniu zeszłego roku złożyłem uroczystą deklarację, iż wkrótce z pomocą broszury zakupionej w spalskiej budce z pamiątkami wybiorę się na poszukiwania bunkrów ukrytych w różnych dziwnych miejscach w okolicach Teofilowa, Inowłodza i Zakościela. Po ośmiu miesiącach od tej niezapomnianej chwili uznałem, że nadszedł już najwyższy czas, aby słowo przyoblekło się w czyn i bunkry zostały przeze mnie odwiedzone. Tak ambitny plan wymagał perfekcyjnego przygotowania do wyprawy i doskonałej orientacji w terenie, dlatego podjąłem wszelkie niezbędne kroki mające zapewnić mi maksymalizację efektywności poszukiwań, jednak jak zwykle nie wszystko ułożyło się po mojej myśli. Aby nie zniszczyć cennego wydawnictwa, postanowiłem nie zabierać go ze sobą, za to wypisałem na kartce informacje o lokalizacji każdego z bunkrów. A następnie oczywiście zapomniałem zabrać kartkę ze sobą. Na szczęście, będąc już w trasie, nie byłem skazany wyłącznie na swoją zawodną pamięć, gdyż towarzyszyła mi moja zmyślna komórka zawierająca w swoim niewielkim elektronowym móżdżku przygotowane przeze mnie zawczasu mapy z zaznaczonymi domniemanymi miejscami występowania bunkrów. Niektóre z tych znajdujących się w Teofilowie znajdują się na terenie prywatnym, dlatego dostęp do nich jest utrudniony. W tym miejscu chciałbym złożyć serdeczne podziękowania właścicielce jednego z ośrodków wypoczynkowych, która zgodziła się, żeby po jego terenie kręcił się podejrzany osobnik bełkoczący coś o bunkrach. Ostatecznie z osiemnastu schronów opisanych w książce udało mi się odnaleźć sześć i pół (pół, ponieważ jeden z nich znajduje się prawdopodobnie wewnątrz pagórka na terenie prywatnej posesji, więc nie miałem możliwości weryfikacji tego przypuszczenia), co oznacza skuteczność na poziomie ok. 36%. Taki wynik pozwala obecnie zdać maturę, więc test z wyszukiwania bunkrów w nadpilickim krajobrazie uważam za zaliczony.
Drewniane wille w Teofilowie © Ziutoslaw

Schron dowódczy Regelbau 668 w Teofilowie © Ziutoslaw

Chrystus Frasobliwy © Ziutoslaw

Schron składak (Regelbau 701 + Ringstand 58c) w Teofilowie © Ziutoslaw

Schron Ringstand 58c "Tobruk" w Inowłodzu przy ul. Wolskiej © Ziutoslaw

Cmentarz z czasów I wojny światowej w Inowłodzu © Ziutoslaw

Leśne dzikie muchy wypoczywające na barierce © Ziutoslaw

Polna droga pomiędzy chaszczami © Ziutoslaw

Schron Regelbau 668 nieopodal kościółka św. Idziego w Inowłodzu © Ziutoslaw

Schron składak (Regelbau 668 + Ringstand 58c) w Zakościelu © Ziutoslaw

Widok z pozycji operatora karabinu maszynowego © Ziutoslaw

Schron składak (Regelbau 701 + Ringstand 58c) w Zakościelu © Ziutoslaw

Schron Ringstand 58c "Tobruk" górujący nad wsią © Ziutoslaw
Po wielu zdjęciach ciężkich, betonowych konstrukcji coś łagodniejszego w odbiorze - sielankowy obrazek z kwiatuszkami i obłoczkami.

Droga rowerowa w kierunku Ujazdu © Ziutoslaw
- DST 44.00km
- Czas 03:00
- VAVG 14.67km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Od Sulejowa do Milejowa i z powrotem
Sobota, 25 kwietnia 2015 · dodano: 02.05.2015 | Komentarze 0
Planując tę wycieczkę, zastanawiałem się nad dwoma wariantami: północnym - zawierającym odkrywanie uroków Skierniewic oraz wschodnim - obejmującym poszukiwania bunkrów inowłodzkich. Mając do wyboru te dwie opcje, zdecydowałem się na trzecią, południową - eksplorację Sulejowa i Witowa z przyległościami. Gwoździem programu miała być wizyta nad przecudnej urody jeziorkiem zlokalizowanym na terenie dawnego kamieniołomu wapienia w Kurnędzu. Pogoda dopisywała, słońce przyjemnie przyświecało, temperatura była akuratna i wydawało się, że podróż będzie sympatyczna i relaksująca. Jednak wkrótce pojawiły się pierwsze problemy. Bunt na pokładzie wszczął mój nowoczesny i przepełniony inteligencją telefon komórkowy, który zaczął bez powodu co chwila się restartować i w końcu zamienił się w bezużyteczny złom. Bez pomocy swojego elektronicznego przyjaciela poczułem się jak pijane dziecko we mgle, ponieważ zostałem pozbawiony map i wszelkiej orientacji w terenie. Zawsze traktowałem swoją komórkę z należytą atencją, dlatego taka niesubordynacja z jej strony wielce mnie rozsierdziła. Być może ze zdenerwowania zaczęły mi się trząść ręce i z tego powodu komórka spadła mi na ziemię, co paradoksalnie wpłynęło na nią pozytywnie, gdyż odzyskała przytomność swojego sztucznego umysłu i zaczęła z powrotem przejawiać oznaki dawnej inteligencji. Kolejnym urządzeniem, z którym przyszło mi się zmagać był aparat fotograficzny. Kilka tygodni wcześniej zostałem pozbawiony swojego poręcznego i wygodnego w obsłudze aparatu kompaktowego, a w zamian pozostawiono mi wielką i ciężką lustrzankę, która sprawia mi trudność tej natury, że zawsze zapominam, jak się ją obsługuje. W mojej kłopotliwej sytuacji z pomocą mogłaby mi przyjść instrukcja obsługi, ale zaginęła gdzieś w niejasnych okolicznościach. Wychodząc z założenia, że średnio inteligentny człowiek poradzi sobie z każdym sprzętem bez instrukcji, wziąłem lustrzankę i zacząłem radośnie pstrykać zdjęcia w trybie automatycznym, lecz efekty nie spełniały moich wymagań estetycznych, dlatego podjąłem odważną decyzję o przekręceniu pokrętełka w tryb "landscape". Wyniki nadal nie trafiały w mój wyrafinowany gust, więc postanowiłem poeksperymentować z trybami A i S, z tym że oczywiście zapomniałem który jest który. Tryb manutalny wydawał mi się wtedy propozycją dla osób doktoryzujących się z fotografii, toteż omijałem go szerokim łukiem. Wreszcie uznałem, że dalsza zabawa z ustawieniami może zająć mi więcej czasu niż jazda rowerem, zatem pozostawiłem myślenie sztucznej inteligencji i powróciłem do trybu automatycznego, zgadzając się na pełnienie roli środka transportu dla aparatu.Tego dnia od rana chodził za mną frajer i nie chciał się ode mnie odczepić. Chodzi o piosenkę pt. "Frajer" trochę zapomnianego zespołu o nieco mrocznej nazwie Fatum. Przenikliwy głos Krzysztofa Ostasiuka i solidna praca gitary Piotra Bajusa sprawiają, że kawałek długo pozostaje w uszach. Zapomniałbym dodać, że utwór posiada bardzo życiowy tekst.
Przy dźwiękach piosenki generowanych przez organ umieszczony między uszami ruszyłem w drogę.

Herb Sulejowa pod pomnikiem poległych podczas II wojny światowej © Ziutoslaw
Sulejów należy do najstarszych osad nadpilicznych. Jej początki datuje się na X wiek. Jednakże pierwsze wzmianki o Sulejowie pochodzą z połowy XII wieku. Nazwa Sulejów pochodzi od słowiańskiego imienia Sulisław - Sulej (nie mylić z bohaterem popularnego ostatnio serialu - sułtanem Sulejmanem).

Zatopiony kamieniołom wapienia w Kurnędzu © Ziutoslaw

Bocian na zaoranym polu © Ziutoslaw

Jezioro na terenie dawnego kamieniołomu © Ziutoslaw

Dwa łabędzie na rzeczce © Ziutoslaw

Kościół św. Floriana w Sulejowie wzniesiony w latach 1901-1903 © Ziutoslaw

Wnętrze kościoła w Sulejowie © Ziutoslaw

Nieczynny piec "Jan" do wypalania wapna na terenie Sulejowa © Ziutoslaw

Zakopany schron Ringstand 67 w Sulejowie © Ziutoslaw

Kościół św. Małgorzaty i św. Augustyna w Witowie z I poł. XVIII w © Ziutoslaw
Klasztor norbertanów w Witowie został ufundowany w roku 1179 przez Vitusa z Chotla herbu Janina, biskupa Płockiego. Od jego imienia pochodzi nazwa miejscowości. Witowski klasztor powstał więc w podobnym czasie, co klasztor w Sulejowie, którego fundację datuje się na lata 1176-1177. W późniejszych wiekach oba klasztory rywalizowały ze sobą o przywileje i toczyły wieloletnie spory o granice swoich posiadłości.

Kościół w Witowie © Ziutoslaw

Wnętrze kościoła w Witowie © Ziutoslaw

Kościół pw. Opieki Św. Józefa, Św. Marii Magdaleny i Aniołów Stróżów w Milejowie z lat 1897-1902 © Ziutoslaw

Kościół w Milejowie © Ziutoslaw

Dwór w Milejowie z końca XVIII w © Ziutoslaw

Ruiny pieca "Wiktor" w Sulejowie © Ziutoslaw

Opactwo Cystersów w Sulejowie widziane z oddali © Ziutoslaw
W drodze powrotnej odczepił się ode mnie "Frajer", za to pojawił się kac. A konkretnie piosenka pt. "Kac - 88" wspomnianego wcześniej zespołu Fatum. Pragnę zaznaczyć, że jeżeli chodzi o jej tekst, to jedynym wspólnym elementem z moją wycieczką był "Coca-Coli łyk".
- DST 43.00km
- Czas 03:00
- VAVG 14.33km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Atrakcyjny Tomaszów
Niedziela, 12 kwietnia 2015 · dodano: 19.04.2015 | Komentarze 0
Prognozy meteorologiczne na weekend przedstawiały się nader optymistycznie. Nie wyjść na rower w taką pogodę byłoby grzechem, a ja, jako człowiek pobożny i bogobojny, nie mogłem sobie pozwolić na tego rodzaju występek. Jednakże na sobotę udzieliłem sobie rozgrzeszenia, ponieważ czekała mnie intensywna praca fizyczna na działce, skutkiem czego wycieczka nie doczekała się tego dnia realizacji. W odwodzie pozostawała jeszcze niedziela, którą postanowiłem skwapliwie wykorzystać na rowerową eskapadę. I to był błąd. Sobotnia intensywna praca fizyczna poczyniła spustoszenie energetyczne w moim organizmie i wiosenna, przyjemna przejażdżka zamieniła się na ostatnich kilometrach w desperacką walkę o przetrwanie. Zbuntowane mięśnie odmawiały posłuszeństwa, nogi nie chciały słuchać właściciela, a pierwsza lepsza górka wydawała się podjazdem na Pikes Peak. Sytuacji nie ułatwiał wiatr, który uparł się, żeby wiać mi prosto w twarz. W dodatku oprócz dojmującego zmęczenia poczułem nagłą senność i mimochodem zacząłem zerkać kątem oka w kierunku przydrożnego rowu w poszukiwaniu wygodnego miejsca na krótka drzemkę. Nie chcąc jednak być uznanym za wielbiciela mocnych trunków, opanowałem się i wykrzesałem resztki sił z wycieńczonego ciała, dzięki czemu dotarłem szczęśliwie do domu.W ostatnim czasie obejrzałem w telewizji serię programów przyrodniczo-krajoznawczych pt. "Natury dzieła wybrane", co skłoniło mnie do pewnych refleksji, z których wysnułem sensacyjne wnioski. Otóż doprowadziło mnie to do postawienia brawurowej tezy, że okolice Tomaszowa Mazowieckiego są najciekawszym turystycznie regionem województwa łódzkiego. Skansen Rzeki Pilicy i Groty Nagórzyckie w Tomaszowie, kościółek św. Idziego i ruiny zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu, Puszcza Spalska, Spała i pobliski bunkier w Konewce, Zalew Sulejowski i położony na jego drugim końcu Sulejów z opactwem cystersów - to tylko najważniejsze z atrakcji turystycznych uzasadniających moje założenie. Pod wpływem tych przemyśleń zdecydowałem udać się do samego serca tego turystycznego eldorado i przyjrzeć się, jakie jeszcze ciekawe obiekty oferuje wędrowcom Tomaszów Mazowiecki.

Ptaki, ryby i kosze na śmieci © Ziutoslaw

Mural przy ul. Milenijnej w Tomaszowie Maz © Ziutoslaw

Moltyle przy ul. Legionów © Ziutoslaw

Pałac Moritza Piescha w Tomaszowie Maz © Ziutoslaw

Budynek pofabryczny przy ul. Barlickiego © Ziutoslaw

Artystyczne graffiti przy ul. Warszawskiej © Ziutoslaw

Budynek dawnej przychodni lekarskiej na terenie Wistomu © Ziutoslaw

Dawny budynek biurowy Wistomu © Ziutoslaw

Woda płynąca z węża do studzienki kanalizacyjnej © Ziutoslaw

Kościół w Białobrzegach po remoncie © Ziutoslaw

Kościół i dzwonnica w Białobrzegach © Ziutoslaw

Mural przy Gimnazjum nr 6 w Tomaszowie © Ziutoslaw

Gmach dawnego Banku Polskiego © Ziutoslaw

Pałac Ostrowskich © Ziutoslaw

Lokomotywa Tuwima przy Placu Kościuszki © Ziutoslaw

I po drugiej stronie © Ziutoslaw
W tym miejscu miało pojawić się zdjęcie kamienicy rodziny Knothe, będącej jednym z najładniejszych budynków Tomaszowa, lecz po wyjściu z kolorowo wymalowanej bramy usłyszałem znany mi z telewizji głos, należący do jednego z kandydatów na urząd prezydenta. Jego osoba całkowicie przesłoniła mi obraz otaczającego świata i o kamienicy zapomniałem. Janusz Korwin-Mikke wspomina nieraz w swoich wypowiedziach, że inteligencja i mądrość to dwa osobne pojęcia. Słuchając jego wywodów, jestem skłonny się z tym zgodzić.

Janusz Korwin-Mikke wygłasza jedno ze swoich płomiennych przemówień © Ziutoslaw

Warkocz Bereniki przy al. Piłsudskiego © Ziutoslaw

Dalszy ciąg warkocza © Ziutoslaw

Koniec drugiego warkocza © Ziutoslaw

Lapidarium przy kościele Najświętszej Maryi Panny przy ul. Słowackiego © Ziutoslaw

Grób Nieznanego Żołnierza przy kościele Najświętszej Maryi Panny © Ziutoslaw

Pomnik w hołdzie zamordowanym, zmarłym i zaginionym w Rosji carskiej i sowieckiej w latach 1768-1958 © Ziutoslaw

Budowa centrum logistycznego Ceramiki Paradyż na obrzeżach Tomaszowa Maz. © Ziutoslaw
Na koniec odjechana piosenka o białym rowerze zakręconego zespołu Korba.
- DST 61.00km
- Czas 04:00
- VAVG 15.25km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Ewangelickie reminiscencje
Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 24.03.2015 | Komentarze 0
Pozostając pod wpływem funeralnej atmosfery święta Wszystkich Świętych, wybrałem się w kolejne święto czyli Dzień Niepodległości na wycieczkę, którą planowałem już od dawna. Celem mojej podróży były cmentarze ewangelickie (a właściwie ich pozostałości) występujące obficie w niedalekiej okolicy mojego miejsca zamieszkania. W samej tylko gminie Ujazd takie obiekty można znaleźć w miejscowościach: Aleksandrów, Ciosny, Lipianki, Łączkowice i Wykno. Granice gminy wydały mi się jednak zdecydowanie za ciasne dla moich rozległych horyzontów, dlatego postanowiłem odwiedzić położone nieco dalej i zachowane w lepszym stanie nekropolie w Albertowie, Mikołajowie i Łaznowskiej Woli. Przejeżdżając przez Wykno, ominąłem tamtejszy cmentarz ze względu na to, iż byłem tam już niejednokrotnie (a dokładnie dwukrotnie) i udałem się prosto do Albertowa. Tamtejszy cmentarz zamierzałem odwiedzić podczas sierpniowej wycieczki w te rejony, lecz na skutek nienależytego researchu nie udało mi się go wówczas odnaleźć. Tym razem doskonale wiedziałem, gdzie szukać, więc szybko obrałem odpowiedni azymut i bezbłędnie trafiłem na miejsce. Listopad, jak sama nazwa wskazuje, charakteryzuje się tym, że na ziemi leży dużo opadłego listowia, co zwłaszcza w Mikołajowie mocno utrudniało mi odnajdywanie tablic nagrobnych. Nie przeszkodziło mi to natomiast w obserwacji oryginalnego ogrodzenia obu cmentarzy składającego się z luźno ułożonych na ziemi sporej wielkości kamieni. Takie ogrodzenie mogłoby sforsować nawet raczkujące dziecko, dlatego zdziwiła mnie obecność w Mikołajowie murowanych słupów po bramie wjazdowej. Ale jeszcze wiele rzeczy miało mnie tego dnia zdziwić. Na kolejne natrafiłem w Koluszkach, gdzie miałem w planach przyjrzenie się dwóm zabytkom techniki: pompie strażackiej stojącej przed remizą i lokomotywie ustawionej nie wiedzieć czemu przed jednym z kościołów. Jak się wkrótce okazało pompa zniknęła w nieznanych mi okolicznościach i pozostał po niej tylko pusty cokół z wystającymi drutami, natomiast lokomotywa stała na swoim osobliwym miejscu, czego można się było spodziewać, wziąwszy pod uwagę fakt, iż jej przemieszczenie nastręczałoby nieco większych trudności. Z Koluszek udałem się do Łaznowskiej Woli, by odwiedzić ostatni cmentarz na mojej trasie. Według autora strony http://www.cmentarzeewangelickie-lodzkie.pl jest to zdecydowanie największy z wiejskich cmentarzy ewangelickich województwa łódzkiego, a na jego terenie znajdują się interesujące przykłady tablic inskrypcyjnych. Ale tu pojawił się problem, ponieważ zwiedzenie go okazało się dla mnie niewykonalne. Mimo usilnych poszukiwań nie odnalazłem żadnej prowadzącej do niego przejezdnej drogi, a pola wokół niego wyglądały na świeżo zaorane, co uniemożliwiało przejazd. Próbowałem przedostać się przez czyjeś podwórko z niewiadomych przyczyn nieposiadające ogrodzenia, choćby takiego z luźno ułożonych na ziemi kamieni, lecz dalej zatrzymały mnie krzaki i bryły zaoranej gleby. Sytuację utrudniało to, że w miejscowości aż roi się od awanturniczych przedstawicieli psiego rodu (czyli mówiąc wprost - suczych synów). Jeden z nich, widząc z daleka, że nadjeżdżam, schował się za samochodem i w momencie, gdy przejeżdżałem obok, wyskoczył zza niego, wściekle ujadając i prezentując przy tym pełen garnitur uzębienia. Liczył prawdopodobnie na to, że wywoła u mnie popłoch i dezorientację, lecz nie przewidział tego, że nie z takimi przeciwnikami przychodziło mi już się mierzyć. Poczułem zastrzyk adrenaliny, czyli hormonu walki i ucieczki. Z tych dwóch zaproponowanych mi opcji wybrałem jak zwykle tę drugą. W ten sposób uniknąłem bliższego kontaktu z jamą gębową czworonoga, opuściłem pośpiesznie niegościnną wieś i wyruszyłem w drogę powrotną.
Pochylone drzewo w lesie © Ziutoslaw

Cmentarz ewangelicki w Albertowie © Ziutoslaw

Pozostałości cmentarza ewangelickiego w Albertowie © Ziutoslaw

Brama cmentarza ewangelickiego w Mikołajowie © Ziutoslaw

Cmentarz ewangelicki w Mikołajowie © Ziutoslaw
Cmentarze ewangelickie są oczywiście pamiątką po mieszkających tu niegdyś mieszkańcach pochodzenia głównie niemieckiego. Jak wszyscy doskonale pamiętamy ze szkoły podstawowej II Rzeczpospolita była państwem wielonarodowym i wielokulturowym. Niemcy stanowili czwartą pod względem liczebności mniejszość narodową po Ukraińcach, Żydach i Białorusinach, liczącą według spisu powszechnego z 1931 roku ok. 740 tys. osób, co odpowiadało 2,3% ludności ówczesnej Polski. Dla porównania obecnie nasz kraj zamieszkuje ok. 150 tys. Niemców, co przekłada się na 0,4% ogółu społeczeństwa. Wracając do spisu z 1931 roku warto jeszcze zaznaczyć, że odsetek przedstawicieli wyznania ewangelickiego wynosił ok. 2,6%.
A teraz pora odpowiedzieć na pytanie nurtujące z pewnością każdego zbłąkanego internautę, który przypadkowo wszedł na tę stronę, nieopatrznie zaczął czytać niniejszy tekst i jakimś cudem wystarczyło mu cierpliwości, aby dotrzeć aż do tego miejsca; mianowicie - skąd właściwie wzięli się Niemcy na tych terenach? Już spieszę z odpowiedzią, której udzielę w oparciu o artykuł Małgorzaty Pakuły zamieszczony na stronie http://www.galkowek.pl. Gwałtowny wzrost osadnictwa niemieckiego w okolicach Łodzi nastąpił po II rozbiorze Polski, gdy ziemie te weszły w skład nowo utworzonej prowincji - Prus Południowych. Rząd pruski, mając na celu germanizację zagarniętych obszarów, sprzyjał osiedlaniu się na nich swoich obywateli. Koloniści przybywali tu z Prus, Śląska, Wielkopolski i Pomorza. Kierowali się chęcią poprawy swojej sytuacji materialnej. Tu mała dygresja - na jednej z niemieckojęzycznych stron internetowych poświęconej jednej ze wsi założonej przez Niemców położonej w okolicach Radomska znalazłem kiedyś informację, że do przeprowadzki skłoniła ich bieda panująca w ich rodzinnych stronach, a na ziemiach polskich znaleźli oni o wiele lepsze warunki od życia. Z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się to trudne do wyobrażenia – koniec dygresji. W ten oto sposób w łódzkim okręgu przemysłowym, o powierzchni 6500 km2 zamieszkało około 180 tys. Niemców, z czego 94 tys. osiedliło się w 54 miastach , a 83 tys. w 315 wsiach i 480 osadach. Większość z nich (85%) była wyznania ewangelickiego. I tu ciekawostka: najstarsza niemiecka wieś w tych okolicach to założona już w 1782 r. Ruda Bugaj koło Inowłodza. Łaznowska Wola powstała w roku 1803, a Albertów w 1845.
Nie tylko zaborcze władze patrzyły przychylnym okiem na niemieckie osadnictwo, polscy właściciele ziemscy również chętnie sprowadzali do swoich wsi niemieckich chłopów, doceniając ich pracowitość i nowoczesną wiedzę rolniczą. Gospodarstwa kolonistów niemieckich zwanych też „olędrami”, lub „holendrami” miały charakter czynszowy, były większe od polskich, a zobowiązania w stosunku do właściciela były mniejsze. Osadnicy mieli też zagwarantowane dziedziczne prawo do ziemi, wolność osobistą, pewien okres wolny od wszelkich zobowiązań na rzecz dworu, a także prawo wyboru sołtysa oraz założenia własnej szkoły, cmentarza i wybudowania kantoru, czyli sali modlitw. Polacy nie zawsze przyjmowali niemieckich kolonistów z otwartymi ramionami, czego przykładem może być doskonale znana nam wszystkim historia z „Chłopów” Reymonta, kiedy to mieszkańcy Lipiec przygotowali przybyszom bardzo gorące powitanie.
Na koniec tego nieco przydługiego wywodu dwa zdania na temat integracji mieszkańców obu narodowości. W całkowicie niemieckich wsiach ich mieszkańcy niechętnie uczyli się języka polskiego i asymilacja przebiegała bardzo wolno. Pozostaje mieć nadzieję, że częstsze były przypadki współdziałania obu narodowości, takie jak we wsi Gałkówek Kolonia, gdzie Niemcy i Polacy wspólnie wybudowali szkołę, później budynek OSP, a także współpracowali przy budowie szosy Gałkówek-Brzeziny. Dziękuję za uwagę.

Samolot na zachmurzonym niebie © Ziutoslaw

Parowóz Px49-1799 przed kościołem św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Koluszkach © Ziutoslaw

Dzwonnica przed kościołem św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Koluszkach © Ziutoslaw

Parowóz © Ziutoslaw

Semafor © Ziutoslaw
A teraz już naprawdę na koniec chciałbym tu zamieścić niezwykle zabawną rymowankę, którą zatytułowałem przewrotnie "Na zimę":
Gdy jest zima, niedźwiedź kima,
bo nic do roboty ni ma.
I tym optymistycznym akcentem zakończyłem kolejny sezon pełen spotkań z przygodą i przyrodą oraz wycieczek bogatych w suspens i zaskakujące zwroty akcji.
- DST 60.00km
- Czas 04:00
- VAVG 15.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Z wizytą u noblisty
Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 16.12.2014 | Komentarze 1
Przeglądając pewnego razu zdjęcia zamieszczone na stronie google.maps natknąłem się na interesujące skupisko obiektów drewnianych w rejonie Jeżowa, które natychmiast przykuło moją czujną uwagę. Uznałem za niezbędne wybrać się w te okolice i ocenić osobiście walory architektoniczne wspomnianych budowli. Pomysł ten udało mi się wcielić w czyn niedługo potem. Punktem wypadowym był Jeżów, gdzie pozostawiłem pojazd silnikowy i w dalszą podróż wyruszyłem na rowerze. Po zwiedzeniu atrakcji turystycznych Jeżowa i Kołacinka nadszedł czas na główny punkt wycieczki - miejscowość uwiecznioną przez Władysława Reymonta w powieści "Chłopi", czyli Lipce Reymontowskie. Stoi tu domek dróżnika, w którym Reymont mieszkał w latach 1889-1891. Budynek jest w dalszym ciągu zamieszkany, dlatego zwiedzanie wnętrza raczej nie wchodzi w grę. Przeczytałem więc tylko napis na tablicy pamiątkowej, przyjrzałem się suszącym się na parapecie grzybom i pojechałem dalej. Następnym przystankiem była Słupia, gdzie obejrzałem drewniany kościół znajdujący się w trakcie wymiany powierzchni dachu, a kolejnym - Janisławice, w których stoi kościół pamiętający czasy panowania Zygmunta Starego. Z Janisławic udałem się w drogę powrotną do Jeżowa, gdzie zakończyłem swój ekscytujący wojaż.
Kościół p.w. św. Józefa Oblubieńca NMP w Jeżowie (1907-1914 r.) © Ziutoslaw

Kościół p.w. św. Leonarda w Jeżowie (XVII w.) © Ziutoslaw

Kościół św. Leonarda w Jeżowie © Ziutoslaw

Reymont na kufrze w Przyłęku Dużym © Ziutoslaw

Cztery wiatraki © Ziutoslaw

Młyn w Kołacinie z 1906 r © Ziutoslaw

Były zajazd poczty konnej w Kołacinie z 1859 r © Ziutoslaw

Kościół p.w. Wszystkich Świętych w Kołacinku z 1788 r © Ziutoslaw

Fragment sufitu kościoła w Kołacinku © Ziutoslaw

Dinopark w Kołacinku © Ziutoslaw

Kościół w Lipcach Reymontowskich z lat 1866-67 © Ziutoslaw

Centrum Lipiec Reymontowskich © Ziutoslaw

Kaplica cmentarna w Lipcach Reymontowskich (XVIII/XIX w.) © Ziutoslaw

Kaplica w Lipcach Reymontowskich © Ziutoslaw

Domek Reymonta © Ziutoslaw

Grzybowe żniwo © Ziutoslaw

Armaty w Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipcach Reymontowskich © Ziutoslaw

Czołgi w Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipcach Reymontowskich © Ziutoslaw

Kościół p.w. Przemienienia Pańskiego i św. Mikołaja w Słupi z 1763 r © Ziutoslaw

Kościół w Słupi © Ziutoslaw

Kościół p.w. Świętej Małgorzaty Dziewicy i Meczennicy w Janisławicach z 1525 r © Ziutoslaw